Oczami Elene
Zaczęłyśmy się bawić, ale Poppy nagle nam zniknęła. Postanowiłam jej poszukać. Chodziłam po klubie, zaglądając do każdego zakątka pomieszczenia. Nigdzie jej nie było. Jakby się rozpłynęła. Ostatnim miejscem jakie przyszło mi do głowy, to dwór. Skierowałam się do wyjścia. Niestety trudno mi było przejść przez tłum tańczących ludzi. Przepychałam się przez kolejne istoty, dotykając ich lepkich, spoconych ciał. FUJ! W tym tłumie dostrzegłam Kate i chłopców. Szybkim krokiem do nich doszłam i poinformowałam o zaistniałej sytuacji. Dziewczyna się zmartwiła, a chłopcy stwierdzili, że i tak chcą stąd wyjść. Nagle mój telefon zawibrował. Spojrzałam z nadzieją na wyświetlacz, że to Poppy, ale myliłam się. Dzwoniła Cas.
<rozmowa>
- Halo, Cassie. Gdzie jesteś?
- Elene!! Szybko chodźcie tu! Poppy leży ranna. - usłyszałam spanikowany głos dziewczyny.
- Co?! Dobra gdzie jesteś?
- Przed klubem.
- Zaraz będę. - powiedziałam i rozłączyłam się. Niewiele myśląc pociągnęłam za sobą towarzyszy i szybko jak struś pędziwiatr wyszliśmy z klubu. To co ujrzałam, zszokowało mnie. Ciało Poppy bezwładnie leżało na ziemi, pozbawione koloru i blasku. Jej twarz była spokojna jak nigdy. Nad blondynką klęczała Cassie, która próbowała zahamować krwotok i płakała. Chłopcy zaczęli panikować, a my podbiegłyśmy do dziewczyn.
- Kate dzwoń po pogotowie! - rozkazała Cas.
- Ok ok. - opowiedziała dziewczyna, wyjmując telefon.
- A jak ona nie żyje. - powiedział Niall.
- Uspokój się. Myślę, że uda się ją uratować. - odparł Liam, który był równie przerażony jak blondyn.
- A jak nie?! - wrzasnął Zayn.
- Nawet tak nie mów! - krzyknął Louis, który próbował zachować zimną krew i pocieszał zapłakanego Harrego.
- Uciszcie się! - zdenerwowałam się.
- Cas, wiesz co robić? Lepiej zaczekajmy na pomoc.
- Próbuję ratować jej życie, a ty mi mówisz, że mam odejść i spokojnie czekać?! - oburzyła się dziewczyna. - Od razu herbatkę wypijmy! - dodała.
- Pogotowie zaraz będzie. - poinformowała nas Kate.
- Elene spróbuj ją wybudzić. - zwróciła się do mnie Cas. Jej ręce były całe zakrwawione. - Kate, pomóż jej.
- Poppy, zbudź się. Kochanie, spójrz na mnie. - zaczęłam delikatnie potrząsać przyjaciółką.
- Błagam, obudź się. - rozpłakała się KT.
Po ledwo otworzyła oczy, ale jej spojrzenie było puste.
- Tak, kotek. A teraz mów do mnie. Cały czas do mnie mów. - kontynuowałam.
- Gargamel złapał smerfa. - wydukała. Niezbyt zrozumiałam, gdyż plątał jej się język.
- Tak, tak. - zachęcała ją Kate. - Mów dalej.
- I on się boi. Niech go ktoś ratuje... - przerwała, co niezbyt mi się spodobało. - Tęcza, gwiazdy. Jednorożec. - szepnęła, a jej powieki zaczęły się powoli zamykać.
- Nie, nie, nie!!! Poppy obudź się! - krzyczałam, ale to nic nie dało. Potrząsałam jej ciałem, a nawet dałam jej z liścia! Nic nie pomagało, zero reakcji. Moja nadzieja gasła z każdą sekundą. Cassie nadal majstrowała przy blondynce, a głupia pomoc nie przyjeżdżała. Co za ludzie?! Nagle usłyszałam odgłos syreny. To pogotowie.
- Wreszcie!!! - ucieszył się Niall, jakby to było jakieś zbawienie. Bo w sumie było. Wszyscy ludzie nagle wyszli przed budynek. Zaczęło się zamieszanie. Krzyki przerażenia, płacz, oskarżenia. Obok nas nagle pojawiła się karetka. Ratownicy wyskoczyli z wozu i podbiegli do nas. Odciągnęli nas od Poppy, po czym wzięli ją na nosze i wprowadzili do karetki. Jeden z nich podszedł do nas.
- To wy dzwoniliście po pogotowie? - zapytał.
- Tak. - potwierdziła KT.
- Znacie tą dziewczynę? Wiecie co się tu wydarzyło? - dopytywał.
- To nasza przyjaciółka Poppy. Znalazłam ją w takim stanie. - wydukała Cas.
- W takim razie pojedziecie z nami. - odparł i ruchem ręki wskazał nam drogę do karetki. Niestety wszyscy się nie zmieściliśmy, więc wyszło na to, że ja pojechałam z Poppy, a reszta za nami autem. Po 20 minutach dojechaliśmy do szpitala. Lekarze przejęli Pop, a ja zostałam zmuszona czekać w poczekalni. Długo siedziałam bezczynnie, a po mojej głowie krążyły nieprzyjemne myśli. Bardzo się bałam. Poczułam jak po moim policzku spływa pojedyncza łza. A po niej kolejna i następna, aż kompletnie się rozryczałam. Nagle wpadli pozostali...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam :* Długo nie pisałyśmy, ale musicie nas zrozumieć. Zastanawiałyśmy się, czy jest sens. Jednak postanowiłyśmy dokończyć bloga. Cieszycie się? Hm... Ja tak!!! A i dziewczyny przepraszam, że napisałam za Natalkę, bez waszej wiedzy, ale nie mogłam się jakoś dobić. Przepraszam... Jeśli się nie podoba to usunę.
Pozdrawiam Misia :>
Po ledwo otworzyła oczy, ale jej spojrzenie było puste.
- Tak, kotek. A teraz mów do mnie. Cały czas do mnie mów. - kontynuowałam.
- Gargamel złapał smerfa. - wydukała. Niezbyt zrozumiałam, gdyż plątał jej się język.
- Tak, tak. - zachęcała ją Kate. - Mów dalej.
- I on się boi. Niech go ktoś ratuje... - przerwała, co niezbyt mi się spodobało. - Tęcza, gwiazdy. Jednorożec. - szepnęła, a jej powieki zaczęły się powoli zamykać.
- Nie, nie, nie!!! Poppy obudź się! - krzyczałam, ale to nic nie dało. Potrząsałam jej ciałem, a nawet dałam jej z liścia! Nic nie pomagało, zero reakcji. Moja nadzieja gasła z każdą sekundą. Cassie nadal majstrowała przy blondynce, a głupia pomoc nie przyjeżdżała. Co za ludzie?! Nagle usłyszałam odgłos syreny. To pogotowie.
- Wreszcie!!! - ucieszył się Niall, jakby to było jakieś zbawienie. Bo w sumie było. Wszyscy ludzie nagle wyszli przed budynek. Zaczęło się zamieszanie. Krzyki przerażenia, płacz, oskarżenia. Obok nas nagle pojawiła się karetka. Ratownicy wyskoczyli z wozu i podbiegli do nas. Odciągnęli nas od Poppy, po czym wzięli ją na nosze i wprowadzili do karetki. Jeden z nich podszedł do nas.
- To wy dzwoniliście po pogotowie? - zapytał.
- Tak. - potwierdziła KT.
- Znacie tą dziewczynę? Wiecie co się tu wydarzyło? - dopytywał.
- To nasza przyjaciółka Poppy. Znalazłam ją w takim stanie. - wydukała Cas.
- W takim razie pojedziecie z nami. - odparł i ruchem ręki wskazał nam drogę do karetki. Niestety wszyscy się nie zmieściliśmy, więc wyszło na to, że ja pojechałam z Poppy, a reszta za nami autem. Po 20 minutach dojechaliśmy do szpitala. Lekarze przejęli Pop, a ja zostałam zmuszona czekać w poczekalni. Długo siedziałam bezczynnie, a po mojej głowie krążyły nieprzyjemne myśli. Bardzo się bałam. Poczułam jak po moim policzku spływa pojedyncza łza. A po niej kolejna i następna, aż kompletnie się rozryczałam. Nagle wpadli pozostali...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam :* Długo nie pisałyśmy, ale musicie nas zrozumieć. Zastanawiałyśmy się, czy jest sens. Jednak postanowiłyśmy dokończyć bloga. Cieszycie się? Hm... Ja tak!!! A i dziewczyny przepraszam, że napisałam za Natalkę, bez waszej wiedzy, ale nie mogłam się jakoś dobić. Przepraszam... Jeśli się nie podoba to usunę.
Pozdrawiam Misia :>