poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 40 :) Hi, Hi ^^

Oczami K.T
No dobra, przepraszam Cassie, ale ja się pogubiłam i to wszystko trzeba teraz naprostować, a że co się rzadko zdarza mam pomysł, to to wykorzystuję!! Bo się ogarnęłam i przypomniałam o Was NO!!!
Ale wracając do zacnej opowieści.... ekhem....

Tak jak napisano wcześniej - Był dziki Sex w łóżku Popetttttkiiii i Malika, a Reszta, która stała wciąż oszołomiona w salonie, nie ogarnęła się, że te ogarnięte dzieci, już dawno Ogarnięte, a nie oszołomione zabawiają się.... no właśnie o tym mówię i Mi z łaski swej Elen nie przerywaj bo oberwiesz.... na czym to ja... a tak. Cassie nawet tuliła się do Harrego - Ale on dziwny uśmiech miał jebaniutki.... no, no, no....  Elena, wraz z tym odkurzaczem wpieprzali MI MARCHEWKI Z MIODKIEM, Liaś z tym czymś małym siedzieli i lecieli w ślinkę, bo chyba mieli nadal na siebie ochotę... fuuuuu.... niech idą do sypialni!! Tu dzieci są!! No, żeby nie było - chodzi o mnie... :D A ja po godzinie męczarni uwolniłam się od tego debila.... znaczy, no wiecie.... Jestem bezradna!!!!  Każdy jest kimś zajęty.... a ja nie wiem co mam robić !!! Ni no dobra!! Nie można być gorszym od innych. Usiadłam sobie pięknie, ładnie i z GRACJĄ, jak słoń w składzie porcelany, na kolanach mojego fistaszka i oglądaliśmy komedię. Była ona o takiej dziewczynie, co spotkała takiego chłopaka, i o ni byli razem, ale taki ojciec im zabronił, a ten drugi Taki ojciec im pozwolił, i oni się spotykali właśnie u jego takiego ojca. A ich Takie Matki chciały się pozabijać! Aż w końcu się rozwiedli i ożenili ; Taka z Takim, i Taka z Takim. Chłopak i dziewczyna zostali z Takimi i Byli razem do końca życia... 
Czyż to nie piękne?? awww.....
Jak skończyliśmy oglądać Takich, to poszliśmy do mojego pokoju. Przypomniało mi się, że moja koleżanka z Polski, kazała wejść na jej bloga, właśnie o tych imbecylach.  Nie do wiary, że ich "fanki", takie coś piszą. Ale serio. Niektóre są pojebane jak stodoła, a niektóre rozczulające, bo robią z nich takie sieroootki maryyysie..  Jeszcze inne są zboczone jak... no dobra za dużo porównań, więc są zboczone, inne z kolei śmieszne, a są i Śmieszno-zboczono-pojebano-rozczulające, Czyli innymi słowy, Zajebiste. Właśnie taki jest ten blog co czytam. Rozdziały są długie. Jest to połączenie od XF do teraz i jeszcze dalej.  Po prostu żyć nie umierać Kochane.... OTO LINK. Dziwię się, że jeszcze tego nikt nie wydał. Bo zasługuje na OSCARA.... A i może, nie będę pokazywała tego chłopakom, bo wpadną na jakieś głupie pomysły...
- Co robisz Kocie? - spytał Louis
- A w tej chwili już nic... - spojrzałam na niego, sponad laptopa, a przed oczami nadal miałam tą scenę opisaną przez dziewczyny. Wiecie, jak chciało mi się śmiać?! - A co?
- Nic. Może obejrzymy jeszcze jakiś film? - Uśmiechnęłam się szeroko, a ten wybrał "Just friend". Kocham ten film, ale oglądanie tego z nim gwarantuje Nam, wylądowanie w łóżku.    
Dobra... nic nie przeczytaliście..... Wracając. Włożył płytę do DVD, przyniósł popcorn i picie, a następnie oparł się plecami o łóżko, a ja między jego nogami. :D No Comment :D
"Jaaasne.... No cooommmennt" - Elen! Mówiłam ci, żebyś nie przeszkadzała! Tak samo się tyczy to do Ciebie Poppy. Nie myśl, że ci nie będę "pomagała" więcej w opowiadaniu!! Muszę przez Was ciągle przerywać! To się robi chore!! I tylko przez Was mam chyba połowę całego rozdziału!! Więc dajcie mi doprowadzić TEN rozdział do końca i zaproszę wtedy CASSIE do pisania!!!
No chyba zrozumiały...
Później było mi troszkę nie wygodnie, więc zdecydowałam się, że przeniosę sie na jego kolana. Przytuliłam się do niego bokiem i kątem oka oglądałam film. Ale jednak coś mi szajba odbiła i zaczęłam całować go po szyi. No tak, więc nie będę tego komentowała, ale w skrócie... film poszedł w nie pamięć i tylko liczyło się, że jesteśmy razem....

Rano obudziliśmy się na podłodze, przykryci kocem. Znaczy, najpierw ja się obudziłam, a później nie chciało mi się tak długo leżeć samej, to obudziłam pocałunkiem chłopaka.
Ubraliśmy się po jakoś dwóch godzinach, a dlaczego to sami chyba wiecie. Zeszliśmy na dół, a tam normalnie scena jak z Hangover. Tylko brakowało zwierząt. 
Mówię Wam nie powstydziłby się tego największy Menel. 
- ZBIÓRKA! - krzyknęłam i nagle cała dziewiątka stała przede mną. Zarraz.... Nas jest dziesięcioro. Ja i Lou to dwójka... dziesięć minus dwa to osiem. Więc jak dziewięć?? 
Boże... widzisz, a nie grzmisz!! To niedźwiedź w kagańcu i na smyczy.... - Nie chcę wiedzieć skąd on jest. Dlatego pozwólcie, że posprzątacie to I.. - musiałam zaznaczyć, bo już zaczęli marudzić - I... wyprowadzicie Miśka do Zoo, a my tym czasem pójdziemy do pokoju.  Życzę miłego dnia....
I takim sposobem nie wiem co dalej się działoo....

---------------------------------------------------------------------------------------
BOŻE, jaki pojebany rozdział! Gorzej być nie mogło, ale mi się nudziło, a pomysł był :P

Pozdrawiam
Piernicek :*

Ps. Zapraszam dziewczynki!! <33

sobota, 14 września 2013

Rozdział 39

Oczami Poppy
Czekając aż gołąbki czy inne stworzonka podpiszą jakieś tam papiery dzięki, którym będziemy mogli wyjść na wolność pisałam esemesy z Gregorym. Nagle poczułam jak ktoś się we mnie wpatruje. Nie podnosząc głowy do góry, powiedziałam prosto do tego Czopa:
- Zajebać ci, czy przestaniesz się lampić?
- Już, nie tak ostro - powiedział Mulat głosem obrażonej królewny.
- To może powiecie o co się pokłóciliście - zagadał nas Louis.
- o to i o tamto - odpowiedziałam patrząc na niego, po czym znów wróciłam do esemesowania.
- bo ta idiotka pali - powiedział Malik opuszczając bezradnie dłonie do dołu.
- Co? - krzyknęła banda krzykaczy narodowych.
- To - powiedziałam chowając telefon do kieszeni i pokazując Elene i Kate tajemny znak ruszyłam w stronę wyjścia, które właśnie stanęło otworem.
- A ty gdzie? - zapytała Cassie patrząc na nas z mordem w oczach.
- Gdzie gwiazdy spadają na ziemię, a syreny śpiewają swoją tajemną pieśń - odpowiedziałam jej, na co pokiwała ze zrozumieniem głową. Z uśmiechem skierowałam się do wyjścia, ale w drodze złapały mnie czyjeś dłonie.
- Znowu uciekasz? - zapytał Zayn smutno.
- Przed taką mordą jak twoja zawsze - powiedziałam pewnym głosem, choć serce pękało mi na kawałki, po czym zostawiając osłupionego chłopaka samego wyszłam przed budynek gdzie George siedział już w samochodzie i czekał. Szybko wsiadłam na tylne siedzenie i chwytając torbę podaną przez chłopaka zaczęłam się rozbierać, a on dodał tylko gazu. Po chwili już siedziałam  gotowa na spotkanie z chłopakiem, który rządzi całą Anglią. Oczywiście od tej mrocznej strony. Korzystając jeszcze z czasu jaki mi pozostał napisałam zbiorowego esemesa do One Direction i dziewczyn: "Kocham was, dlatego musiała to zrobić. Czas zakończyć ten popaprany cyrk. Wasza Poppet". Wysyłając esemesa, zaczęłam zawzięcie śledzić panoramę za oknem.
Oczami Zayna
Siedząc w salonie naszego domu, zastanawiałem się dlaczego ona mnie tak potraktowała. Im dłużej myślałem tym czarniejsze miałem scenariusze. Nagle mój telefon wydał dźwięk informujący o esemesie. Niechętnie chwyciłem tego złoma w swoje ręce i przeczytałem wiadomość. Z chwili na chwilę moje oczy zaczęły się powiększać.
- Chyba cię popierdoliło Kochanie, że ci pozwolę na to - krzyknąłem po czym zrywając się z kanapy chwyciłem w locie kurtkę skórzaną i wybiegłem z domu.
NARRATOR XD
Witajcie gołąbeczki w świecie według pojebańców narodowych. O to przy mikrofonie bardzo pojebana postać jaką jestem ja. Ale przecież za to mnie kochacie. Prawda? A może tak mi się tylko zdaje. Nie ważne. Powracając do naszych bohaterów. Zayn wybiega z domu, aby ratować ukochaną od pewnej śmierci. A Poppy ten czub choinkowy jedzie na pewną śmierć., ponieważ wymyśliła sobie, że jak się poświęci zło da spokój innym. Bla, bla bla. Głupie bajania wiedźmy.Jako, że każda bajka kończy się Happy Endem, w tym momencie wkraczam ja. Czyli gruba wróżka o postrzelonym umyśle i pojebanych pomysłach. Ubrana w jakąś różową kiecę i ze skrzydełkami przyklejonymi do moich pleców, ściskając w rękach różdżkę, poleciała w przestworza szukając w galaktyce sprawiedliwości. Sranie w banie. Jestem tylko narratorem więc na wróżkę się nie nadaje. A więc. Malik biegnie, poci się jak świnia, a ja się śmieje. Dziewczyny zaniepokojone przytulają się do równie zaniepokojonych chłopaków, a ja co? Rzygam tęczą. Ale co to tam w dole. A no tak samochód się zatrzymuje, a Poppy zdezorientowana wychodzi z samochodu. Zmiana planów. George ją polubił i uratował. Zamiast ją zabrać na rzeź, pojechał z nią do Nando's na randkę. Szczęściara. A ja umieram z głodu. Głupia praca. A więc oni wcinają kurczaki w Nando's. A Zayn nadal biegnie. Nagle dobiega do celu i całuje romantycznie tak Poppy w usta, że aż nóżka idzie w górę. Ta da. Koniec tej pojebanej opowieści, gdzie morał jest taki że jak się popieści to wszystko się zmieści. Jewel przestań ćpać Czekoladę. Nie jednak nie. A więc Sajonara drodzy Misjonarze do zobaczenia kiedy indziej. Kiedy dzień będzie lepszy, a rozdział mniej porypany i zjebany ;P 

Ps. Żeby nie było. Później był Dziki Sex w domku w łóżeczku JJ. 
PPS : Marzenka napisała Marzenka wykonuje ten dziki seks w łóżeczku JJ z panem marchewkowym, a JJ z ZM śmieją się w najlepsze :P
PPPS: A JJ z ZM śmieją się w najlepsze ze swojej głupoty i ładnie położyli się na łóżeczku Marchewkowego potwora i robią to czego dzieci nie powinny. :PP
PPPPS: Oj tam co będziemy się oszczędzać od razu orgia zbiorowa nie na swoich łóżkach :P
PPPPPS: Oczywiście. W ogóle po co się bawić w łóżka. Podłoga też jest wygodna xD
 PPPPPPS: Jeszcze pozostają zawsze do użytku ściany, sufity i inne takie rzeczy jak szafa..............Ale my powalone jesteśmy :D. Ale za to nas kochają :P
PPPPPPPS: No oczywiście. A jest jeszcze strych i piwnica:> No oczywiście! Za dużo cukru kochana <333  Kochacie Nas, prawda?? :)))
PPPPPPPPS ; Zdecydowanie za dużo cukru ;P
PPPPPPPPPS: No wiem, wiem. Ale co ja ci poradzę, że inaczej bym usnęła?! No proszę cię! A po za tym... Muszę pisać rozdziału na blogi. Ech... brak pomysłów!! 
PPPPPPPPPPS: Ja mam gorączkę, cierpię na niewyspanie i do tego zjadłam masę cukru................Nie ja jestem spokojna i nie pojebana ^.^ Niezły joke ;D
PPPPPPPPPPPS: Uśmiałam sie jak nigdy. Hahaha... Ty...Spokojna?! buahahahha Nie pojebana?! buhahahah Niezły dowcip! .....Zobacz jak się dopełniamy!! ONE MORE NIGHT!!!
PPPPPPPPPPPS: I powraca szara rzeczywistość...............Hahahah dobry żart raczej oczojebnie różowa więc uwaga uwaga pojebane my odcinek drugi już niedługo ponieważ pod kolejnym rozdziałem hehe :D:D
PPPPPPPPPPPPS: Oj! TO na kolejny odcinek naczekacie się! ja wam to mówię, gdyż ja piszę go. Boję się co wymyślę, ale bardziej się boję, że zostanę zamordowana wcześniej. :PP KOCHAM CIĘ JJ i CIEBIE TEŻ MISIU <333 
PPPPPPPPPPPPPS : Oooo jak słodko ;* Ja was też kocham wy moje SMERFIĄTKA. A TERAZ MIŚKA DOŁĄCZ CHOCIAŻ JEDEN P<...> S Plose :)
PPPPPPPPPPPPPPS: Zgadzam się z JJ. Kochanie ty moje chodźże do Nas! I to może będzie już <PPPPPPPPPPPPPPPS>  <3
PPPPPPPPPPPPPPPPS: Ja nie mogę pisać, bo rycze ze śmiechu xD Padłam i nie wstanę...

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 38

*Oczętami K.T *
- W co się znowu wpakowałyście? - spytała
- Cassie, my... - przerwałam bo nie za bardzo wiedziałam jak to ująć słowami.

- Co wy?!
- Jesteśmy w więzieniu.
- SŁUCHAM?! JAK TO?! - krzyczała do słuchawki. Włączyłam głośno mówiący, po czym zaczęliśmy wspólnie opowiadać.
*kilka godzin wcześniej*
 Zaraz po wyjściu Cassie i Victorii, takie trzy dziewczynki nazwane  imionami Kate, Poppy i Elene znalazły barek ( Nie wiem jak, nie wiem kiedy i gdzie). Była tam najprawdziwsza polska wódka. 
Na ten komunikat kobietom o mózgach płodów zaświeciły się w oczkach  iskiereczki. Każda pobiegła i wypiła troszeczkę. (Jeżeli litr na głowę to mało). Nie były jeszcze jakoś specjalnie wstawione, więc zaczęły tańczyć makarenę. Nawet nie zauważyły jak do pokoju wkroczyły legiony angielskie zwane 3/5 One Direction. 
- Co Was moje Miśki tu sprowadza? - spytała tak słodziutko, przeurocza K.T... Nie no dobra! Nienawidzę pisać w trzeciej osobie! fhasdufhsk...  - Moja marcheweczka zgubiła drogę na pole rodzinne? - spytałam i podeszłam do Louis'a jednocześnie całując słodko w policzek.
- Coście zrobiły? - zapytał zrezygnowany Niall patrząc na rozwalony pokój.
- My? Nic... Przecież my zawsze jesteśmy grzeczne! - odpowiedziałyśmy wszystkie na raz. Mężczyźni pokręcili zrezygnowani głowami, chwycili nas na ręce i zanieśli do łóżek. , gdzie zasnęłyśmy. 
Obudziłyśmy się po mniej więcej godzinie. 
Z salonu było słuchać jakieś niewyraźne dźwięki. Zaopatrzyłyśmy się w nunczako miotły i inne jakieś ostre narzędzia, po czym ruszyłyśmy na paluszkach do drzwi. Powoli je otworzyłyśmy na kanapie leżały te Zdziśki - Maryśki, ułożone w ruskie osiem. (tzn. Zayn siedział, Lou położył głowę na jego kolanach, a Horan całkowicie położył się na paskowanym złodzieju jedzenia.) Nie mogłyśmy przecież zmarnować naszych przygotowań do walki z przestępcami dlatego też, wyżyłyśmy się na... kwiatku. 
Był on wysoki, zielony i miał liście!! ROzumiecie?! MIAŁ LIŚCIE!!! On był dla Nas zagrożeniem! I to wielkim!!! Nie mogłyśmy na to pozwolić. 
Po naszej interwencji zapewne nikomu już nic nie zrobi. 
- Niall... dzwoń po szpitala. Powiedz, że uciekły im trzy pacjentki z psychiatrii.
-Zayn. Ale jesteś pewien, że tylko trzy? - palcem wskazał na Tomlinsona, który  marchewką kołysał się w rogu pokoju. 
- Masz rację. - Już mieli wybierać numer, kiedy nasza kochana Poppy swoją popisową gwiazdą zabrała im komórki. 
- No wiecie co?! Dzwonić do Alfreda bez Nas?! Przecież Hunegunda się obrazi Gertrudo! Mam rację Wandziu?! - darła sie na cały głos Elene.Może na serio uciekła z psychiatryka? Trudno jest się domyśleć. 
-Tak Dorotko. A teraz wskoczmy na mojego jednokopytnego i odjedźmy w siną daal! - wydarła się Poppy.

 *Teraźniejszość*
- No dobrze, ale Ja i Styles nadal nie wiemy dlaczego jesteście w mamrze!  
- Oj wy moje ruchogołąbęczki. Zaraz wytłumaczymy. 

 *Kilka godzin wcześniej*
 Po tej jakże pięknej historii rozdzieliliśmy się na dwójki i poszliśmy pozwiedzać miasto. Chcąc nie chcąc dawno tu nie byliśmy.  
Ja byłam z Paskiem, Elenka z Głodomorkiem, a Popson z Mulatem.
 Muszę Wam powiedzieć i to szczerze, że niby ten idiota mnie kiedyś skrzywdził, ale dorósł. Stał sie inny. Może nie zupełnie poważny, ale za to wie co jest na miejscu, a co nie. Rozmawialiśmy strasznie długo. On opowiadał mi o swoim  zespole. Ja opowiadałam mu co robiłam przez ten okres czasu, co się nie widzieliśmy. Później opowiadałam jak dowiedziałam się o El i Dan. Widziałam, że było mu smutno. Ukrywał to pod maską "Happy", ale jego oczy mówiły co innego. 
Nie wiem sama nawet dlaczego, nie wiem co mną działało. Chyba to było współczucie. Przytuliłam go. Szeptałam, że nic się nie stało i takie tam. Popatrzyliśmy sobie w oczy... opuścimy kilka linijek dla zdrowia czytelników i słuchaczy... No pocałowaliśmy się. I jak to bywa w tych romantycznych filmach zaczął padać deszcz, a my staliśmy przemoczeni do suchej nitki, na środku alejki w parku. Następnie pobiegliśmy pod jakiś daszek na tyłach sklepu. No i znów polecieliśmy w ślinę, aż usłyszeliśmy głos policjanta.
- Proszę od siebie odejść. Dostaliśmy zgłoszenie o nadmiernym okazywaniu sobie uczuć w miejscu publicznym Niestety. Musimy państwa aresztować.  - cholernie przystojny pan policjant zabrał nas na dołek, gdzie była już reszta naszej bandy z Vicky i Li na czele. 
- Daddy? Mummy? - spytaliśmy równocześnie.
- Oj cicho dzieci.  Za co Was zamknęli? - spytała dziewczyna
- Za nadmierne okazywanie sobie uczuć! No proszę Was! Ja nawet jej bluzki nie ściągnąłem! - zbulwersował się mój Fistaszek.  - A Was?
- Mnie i tego imbecyla - wskazała na Zayn'a -  za zakłócanie ciszy nocnej kłótnią. Nialla i Elene za włam do sklepu, bo byli głodni, naszych rodziców za... nie chcecie wiedzieć. Ja to wiem i jest mi nie dobrze. Ale ludzie! Żeby tak w parku?! Sama lubię Dziki Sex, ale bez przesady!!! - Na słowa Poppy, aż mną wstrząsnęło. 
- No i biorąc wszystkie okoliczności. Moi drodzy. Posiedzicie tu sobie w ósemkę 48h w celi. No chyba, że macie jeszcze parkę, w miarę ubraną, którzy będą mogli po Was przyjechać? - słowa sierżanta Mahoniego czy czaspka wie jak sie nazywał, odbijały mi się w głowie. 
- NO jasne! Cassie i Harry! Chyba są ubrani. A jak nie to przynajmniej, będę miała wielką przyjemność, że im przeszkodziłam!! :D

*Teraźniejszość*
- No i tak to się skończyło. Zadzwoniliśmy do Was, ale coś mi się wydaje, że Styles się nie postarał. - pokręciłam głową.
- Kate. Zamknij. Się. - wycedziła jak słyszę wściekła Cassie. - Zaraz. Po. Was. Będziemy. - rozłączyła się.
- A no mówiłam! Nie postarał się! Płacicie moi drodzy. - Minęłam fakt naszej drogiej Casandrze, że założyliśmy się. I w taki śmieszny sposobik zarobiłam 1000 funtów. - Miło się z Wami robi interesy. - Dlasza część minęła na rozmowie i wkurzaniu policjantów. 
Po 30 minutach byli oni na miejscu.
- Panie władzo. Ile mogę dostać za zabójstwo w afekcie? - spytała moja przyjaciółka.
- 25 lat, a co?
- A co mi tam! Poświęcę się! - i już leciała do mnie z łapami, gdyby nie mój wybawca, a jednocześnie królewicz Amore - panie i panowie. Idol nastolatek  na całym świecie. Harold Edward Styles. Zatkał jej usta pocałunkiem. Oderwała się od niego, dała w twarz i z gracją wyszła. Już myślałyśmy, że nie wróci. Ale myliłyśmy się. Zawróciła. 
Pocalowała go w policzek, gdzie został uderzony, a następnie poprawiła namiętnym pocałunkiem w usta. 

KONIEC :D

----------------------------------------------------------------------------------------
No ciutka się napisała :D

Misiu nie chcę zginąć :*

Jewel zapraszam :D


Pozdrawiam :*
Pierniczek

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 37

Oczami Cassie
Po jakże świetnej ucieczce Poppy, długich poszukiwaniach, znalezieniu jej oraz siłowym sprowadzeniu jej do hotelu wykończona czekałam aż ktoś w końcu coś powie. Nie miałam siły do tego wszystkiego.
- Poppy wiem, że jesteś zła, bo cudem uniknęłaś śmierci, ale nie wolno ci uciekać ze szpitala. Pomyślałaś, że mogło się coś stać?  Mogłaś zasłabnąć, zemdleć... - zaczął Liam.
- Nie będziesz mi rozkazywał. Jestem dorosła i sama o sobie decyduje - przerwała blondynka.
- Ale Pop... My się o ciebie martwimy - westchnęła Kate.
- Wiem, ale umiem o siebie zadbać - próbowała udobruchać nas Poppy.
Nie dałam się omamić i było mi przykro, że takich sztuczek na nas próbuje. Ponoć się przyjaźnimy... A może chodzi o chłopców?
- Chłopaki musicie wyjść - odparłam. Ujrzałam lekki szok na ich twarzach.
- Nie ma mowy - zaprzeczył Zayn.
- Natychmiast! - uniosłam się. Chłopcy wyszli, choć nie byli zadowoleni z tego. Ja się ucieszyłam.
- Może teraz będzie lepiej? - zapytałam.
- Dziękuję.
- To co teraz? Może babski wieczór? - zaproponowała Elene.
- Tak! - uradowała się K.T.
- Przepraszam, ja odpadam. Muszę już iść - powiedziałam, zarzucając torbę na ramię.
- Jak to? Gdzie? - dopytała Elene.
- Muszę iść do domu. Zwierzaki pewnie są głodne. Może spotkamy się jutro?
- No to ja też pójdę - powiedziała Vicky. - Jutro spędzimy dzień razem. Wesołe miasteczko?
- Niech będzie. To do jutra - powiedziała lekko zawiedziona Poppy.
Pożegnałam się z dziewczynami i wyszłam z hotelu, kierując się w stronę domu. Pogrążona we własnych myślach wpadłam na kogoś.
-  Przepraszam nie zauważyłam cię. Moja wina - mówiłam nie patrząc na poszkodowaną osobę.
- Spokojnie - zaśmiał się chłopak. Zaraz... ta chrypka. Przecież to Harry! Podniosłam głowę i zobaczyłam roześmianą twarz loczka.
- Idiota - mruknęłam i uderzyłam go w ramię, co wywołało większą głupawke Styles'a.
- Bolało.
- Miało boleć.
- Cas, co tu robisz? Wszystko dobrze u Poppy?
- Tak. Właśnie wracam do domu - odpowiedziałam.
- Odprowadzę cię - uśmiechnął się.
- Nie trzeba.
- Nalegam - wiedziałam, że nie odpuści, więc postanowiłam uledz. Szliśmy tak, rozmawiając o jakiś bzdurach. Było przyjemnie, nawet bardzo. Ani się obejrzałam, a dotarliśmy pod mój dom. Stanęliśmy pod drzwiami.
- No to jesteśmy - powiedziałam. - Może wejdziesz?
- Z chęcią - obdarował mnie czarującym uśmiechem.  Znaleźliśmy się w salonie. Hazz zaczął się rozglądać po domu.
- Ładnie tu.
- Dziękuję. Rozgość się. Zaraz przyjdę.
Poszłam do kuchni, gdzie przygotowała jedzenie dla zwierzaków. Nagle usłyszałam krzyk, albo okrzyk. Poszłam zobaczyć co się dzieje. Stanęłam w progu pomieszczenia i spostrzegłam, że brunet został zaatakowany przez moich pupili.
- Rocky, Lucky! - zawołałam rozbawiona. Piesek zjawił się zaraz obok mnie lecz kotka się nie ruszyła. Podeszłym do nich i wzięłam Lucky na ręce.
- Lubi cię - stwierdziłam.
- Ja ją też.
Zabrałam zwierzaki do kuchni, żeby sobie pojadły i wróciłam do chłopaka. Stał przed stojakiem i trzymał w ręce kij baseballowy. Ten sam, którym go uderzyłam, kiedy poraz pierwszy się spotkaliśmy.
- Pamiętasz? - zapytałam.
- Jak mógłbym zapomnieć. Tydzień nie mogłem dojść do siebie. Miałem siniaka na pół brzucha.
- Piękne czas - roześmiałam się.
Styles odłożył kij, podszedł do mnie i przytulił mnie. Dziwne, ale nie przeszkadzało mi to i nawet odwzajemniłam uścisk. Harry szepnął mi do ucha: "Cieszę się, że wróciłaś. Tęskniłem". Nie odpowiedziałam tylko mocniej się w niego wtuliłam. Kiedy się oderwaliśmy, zapadła dość niezręczna cisza.
- Może coś obejrzymy? - zaproponowałam.
- Hm... - udawał, że się zastanawia. - Wolę porobić coś innego.
- W snach Styles, w snach.
- Pomarzyć zawsze można. - odparł. Parsknęłam śmiechem.
- Nic się nie zmieniłeś.
- Czyli nadal mnie nie trawisz - zaskoczył mnie tym. Czyli czas na chwilę szczerości...
- Czemu tak myślisz?
- Podczas X-factora nie lubiłyście nas. Wręcz nienawidziłyście.
- Minęło trochę czasu od tamtych zdarzeń.
- Ale skoro się nie zmieniłem to znaczy, że nadal mnie nie lubisz.
Było mi przykro, bo widziałam smutek na jego twarzy. Nawet na mnie nie patrzył.
- Na prawdę myślisz, że zaprosiłabym cię do domu, jeśli bym cię nie lubiła? - Hazz zastanawiał się nad moimi słowami, więc kontynuowałam. - Harry. Mimo tego co mówimy z dziewczynami, ja was lubię. Lubię ciebie...
Spojrzał mi głęboko w oczy. Z każdą sekundą mnie hipnotyzował. Nieodrywając ode mnie wzroku, zaczął się powoli zbliżać. Już po chwili nasze twarze dzieliło ledwo kilka centymetrów. Poczułam silny, odurzający zapach jego perfum. Na jego twarzy pojawił się uśmiech oraz urocze dołeczki.
- Ja...
































- ... też cię lubię.
Ulżyło mi, choć nie wiem dlaczego. Nagle mój telefon zadzwonił, przerywając tą wspaniałą chwilę.
- Muszę odebrać. Przepraszam.
Odeszłam na bezpieczną odległość i odebrałam.
<rozmowa>
- Halo?
- Cassie! To ja. Kate!
- Kate? Skąd dzwonisz?
- To nie ważne. Cas, potrzebuje pomocy. AUĆ!!! Znaczy, my potrzebujemy...
- To znaczy?
- Mamy kłopoty, duże kłopoty...
- W co się znowu wpakowałyście?
- Cassie, my...


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć! Przepraszam, za długą nieobecność... Jak widzicie nie napisałam za Natalkę, ale po prostu nie miałam pomysłu. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Proszę o komentarze, bo to motywujące i daje siłę do pisania... 
Pozdrawiam, wasza Misia xoxo

niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 36

Właśnie hasałam sobie po łączce z konikiem polnym, jednorożcem i Kubusiem Puchatkiem, kiedy wpadł na nią Smerf Mądrala i patrząc przez te swoje google, odwinął zwój pergaminu i tonem wywyższającego się kujona zaczął czytać:
- Koniku Polny jesteś oskarżony o pomoc w tuszowaniu miejsca zbrodni oraz pomoc w jej dokonaniu. Zapraszamy do radiowozu.
- Ale Drogi Smerfie - powiedziałam podchodząc do niego krokiem człowieka uchlanego szczęściem - Przecież Konik Polny nie zawinił, to ten zdradziecki Motyl tego dokonał.
- Dobrze gada - wrzasnął Konik Polny głosem Eleanor Calder - Ja nic nie zrobiłam.
- Nie no skądże, a nóż sam się wrzucił do Tamizy pewnie - powiedział z sarkazmem Prosiaczek wkraczając na łączkę w towarzystwie Kłapouchego, Królika oraz 5 świnek. Zaraz, zaraz przecież ich było tylko 3. Oooo rozmnożyły się. 
- Nie no wymsknął mi się kiedy tamtędy przechodziłam - powiedział Konik spuszczając wzrok.
- No to pójdziesz teraz z nami - powiedział Mądrala wskazując na siebie i na Farmera. Po chwili Konik Polny zamienił się w Elkę na co ja wrzasnęłam że jest czarodziejem, ale żeby tego jeszcze było mało Smerfy okazały się policjantami. Prosiaczek zamienił się w Kate, Kubuś Puchatek w Elenę, ale w co innego ona by się zamieniła. Od razu wiadomo przecież że kocha ona miód. Następnie Kłapouchy z Królikiem zmienili się w Cassie i Victorię, a 5 świnek w One Direction tylko chyba coś nie dorobieni byli bo zostały im ogonki, nosy i uszka świnek. A ostrzegali, że zmieniasz się w to co jesz. Świnio-żercy jedni XD. Po chwili poczułam jak w moje ciało uderza coś na podobieństwo pioruna, a sama zostałam jakby wyrwana z tej jakże cudaśnej polanki. 
Powoli zaczęłam otwierać oczy, walcząc z promieniami światła, w końcu je otworzyła, ale po chwili je szybko zamknęłam ponieważ tę potyczkę jednak wygrało światło. Z piekącymi gałkami ocznymi spróbowałam ponownie. Ta walka zakończyła się moim zwycięstwem. Z ulgą zaczęłam rozglądać się po sali. Jako, że nikogo nie było wokół mnie, uniosłam trochę kołdrę i pomacałam się po bandażu który zakrywał ranę.
- Ja pierdole niewiele brakowało - mruknęłam ponownie okrywając się pierzyną. Nagle drzwi od sali trzasnęły i przez nie wpadła 7 nabuzowanych osób. Między innymi Kat, Cass, Elena, Vicky, Zayn, Niall i Harry. Na ten widok zamknęłam oczy i prosiłam Boga abym nigdy więcej nie widziała tego widoku. No wyobraźcie sobie. Macie sobie sen tak jakby wyjęty z kanału Disney Junior lub Disney Channel, a tu bam budzisz się i widzisz te ryjki na żywo. Chcąc nie chcąc jednak otworzyłam te swoje oczęta i z grymasem na twarzy obserwowałam jak tamci odwróceni do mnie tyłem żywo o czymś dyskutowali.
- No, ale to nie może być Danielle i Eleanor - doszedł mnie głos Lokersa.
- Nie no, na pewno to nie one - powiedziała wkurzona Kat - Dowody kłamią.
- Współczuje Liamowi i Louisowi - powiedział nagle Niall, a wszyscy spojrzeli na niego. - No bo jak wy byście się czuli jakby dziewczyny które podobno kochają próbują zabić ich przyjaciółkę.
- Pozwólcie, że wtrącę ja z tymi przypałami się nie przyjaźnie - powiedziałam słabo, a wzrok wszystkich skierował się na mnie,
- Popson ty żyjesz - krzyknęłam Elena i biegiem godnym słonia rzuciła się na moją drobną, osłabioną osóbkę.
- Ała kurwa moje szwy - krzyknęłam kiedy ból dosięgnął mnie w swoje macki - A mówiłam nie dawać jej miodu.
- Ty żyjesz - szepnął biały jak dupa Rosjanina Malik, po czym na wpół zemdlony padł na fotel.
- No tak bo mój ryj jest taki krzywy, że aż tylko mdleć - powiedziałam opadając z bólem na poduszkę. Zaraz do sali wbiegł Liam i Louis.
- Poppy ty masz otwarte oczy - krzyknął zdzwiony Louis.
- No co ty. Ej ty zostań Sherlockiem Holmsem, albo detektywem. - powiedziałam klaskając w ręce, Zaraz jednak zaprzestałam tego ponieważ moja rana zaczęła pulsować bólem.
-  I co z Danielle i Eleanor - zapytał Harry.
- Zostaną oskarżone o popełnienie przestępstwa - powiedział Liam opadając na fotel, jednak zaraz szybko wstał, ponieważ usiadł na Maliku, który pisnął jak Baba.
- Spoko, a tak w ogóle to co ja tu robię - powiedziałam drapiąc się w czoło.
- Jak to? - Zapytała zdziwiona Cass.
- No pamiętaj jak ktoś z imienia i nazwiska nie wymienię bo się z chęcią zemszczę zrobił dźg na moim ciele, i ostatnie co pamiętam to krzyk Danielle, że mają mnie tak zostawić.
- No to Elena cię znalazła i wezwała pogotowie - powiedziała Vicky.
- A spoko, a teraz wybaczcie idę spać - powiedziałam i odwracając się do nich tyłem udawałam, że śpię. Kiedy tylko wyszli, szybko wyskoczyłam z łóżka i odpinając wszystkie kabelki wybiegłam z sali zabierając swoje rzeczy. po drodze wpadłam do dyżurki i zabrałam strój lekarza, w który się przebrałam i zawiązałam maseczkę na buzi. Teraz wyglądałam jak lekarz, który właśnie idzie na salę operacyjną. Jako, że nikt mnie nie rozpoznał, niezauważona wyszłam sobie ze szpitala i kradnąc jakiś samochód wykręciłam numer do Seleny.
- Czekam na moście - powiedziałam tylko i rozłączając się pojechałam na miejsce spotkanie.

Tada!!! I oto jest ten debilny rozdział, którego końcówkę spierdoliłam ;D. A teraz wybaczcie lecę spać. Dobranoc Przypały wy Kochane ;**

czwartek, 25 lipca 2013

Cześć i czołem...

... witam się z zespołem. :D
Mam do was sprawę. Wyjeżdżam na tydzień lub więcej. ^^ Więc nie będzie mnie przez ten czas. Nie wiem kiedy Jewel coś wstawi (ona też gdzieś pojechała), dlatego musicie troszkę poczekać.
Obiecuje, że jak wrócę, to coś napiszę.
Papa ;*
Morze nadchodzę!!!
Misia :>

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 35

DANIELLE JEST TAKA NA POTRZEBY OPOWIADANIA - OSOBIŚCIE JESTEM LANIELLE SHIPPER <3333
------------------------------------------------------------
*Oczami K.T*
Nosz kurwa mać!!!! - sorry, że przeklinam, ale wszystko, ale to wszystko się wali. Ale wracając. Każdy był załamany tym, że Poppy może nie przeżyć.
- Nie ja do cholery tak nie mogę! Za niedługo wrócę! - krzyknęłam i wybiegłam ze szpitala. Pobiegłam do hotelu, przebrałam się w TO i w tym momencie zaczyna się zabawa.
- Hmm... Trzeba złożyć wizytę Mattiemu. - pomyślałam
Z wielką gracją weszłam do klubu, gdzie akurat zwijał się mój kolega.
- Matt! - syknęłam
- Katerina Margaret Justice. Powiedz co ciebie tu sprowadza o tak wczesnej porze. - Z wielką chęcią zmyłabym mu ten chamski uśmieszek z twarzy.
- Porachunki idioto, a przypominam, że jesteś winny mi dużo kasy. - Wypłaciłby sie tylko wtedy gdyby wygrał milion funtów lotku i oddał mi połowę - odsetki.
- Nie wiem kto pobił Poppy - szybko powiedział. Nerwowy coś...
- Oj kocie... przecież ja nawet o niej nie wspomniałam...- podeszłam do niego i lekko przejechałam dłonią po jego policzku.  - A skoro o tym mowa. Mam ci pokazać jedną sztuczkę z Tobą w roli głównej czy powiesz prawdę?? - lekko przygryzłam wargę.
- Lepiej pokażę ci nagranie z kamery, zanim je usuną. 
- Dawaj. - Przyniósł kasetę i włączył. Przewinął do odpowiedniej godziny. Myślałam, że wybuchnę.  - Zabiję tę wywłokę! Co ona sobie do cholery wyobraża. A Sean'a to potraktuję zabawą godną mistrza.
- Czyli nie mam już długu? spytał z nadzieją. 
- Masz. Odpowiedziała krótko - wyrecytowaliśmy 
- Wiedźma
- Miło, a ja K.T. - Wyszłam i podążyłam do domu zdradzieckiej szumowiny. 
A tak swoją drogą jak Liam może z nią być? Przecież to Suka nad suki. No trudno się mówi, żyje się dalej.
 Jak kultura nakazała zapukałam. Nikt nie otworzył, ale firanki się poruszyły.
- Peazer wiem, że tam jesteś. I tak już ci nic nie pomoże. Nawet twój chłoptaś. - I znów nic. Odeszłam kawałek, wyjęłam telefon. Postanowiłam zadzwonić do koleżanki. -
*Rozmowa*
J - Selena! Jak miło cię słyszeć!
S - Co tym razem? Ostatnio nie było mi do śmiechu.
J - A mi bardzo. Jest sprawa. Ktoś dźgnął nożem Poppy. 
S- Od razu było trzeba mówić. 
J - Trzeba załatwić kogoś... na cacy stuk - stuk.
S - wyślij sms-em dane.
J - zrobione 
*Koniec rozmowy*
Wysłałam z roboczych i wróciłam pod drzwi.
- Danielle! Jak po ugodzie nie chcesz... wrócę z Policją.- Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. 
Poszłam na policję. Wyjaśniłam wszystko. Pokazałam kasetę, a ci pojechali pod dom tej... ach... słów zabrakło. 
Z uśmiechem godnym Jokera wróciłam do szpitala.
- Co się tak szczerzysz? - zapytał Liam
- Bo właśnie załatwiłam Twoją dziewczynę na cacy. A i jego koleżkę. 
- Jak to?! - wydarł się
- Po pierwsze : Ciszej... Po drugie : ta Twoja wywłoka zaatakowała NASZĄ przyjaciółkę. - wszyscy spojrzeli na mnie jak na debilkę.  Musiałam - chcąc, nie chcą, wszystko im opowiedzieć, a na potwierdzenie pokazałam filmik na komórce. Payne wybiegł i już go nie było, a reszta zaczęła chodzić jak po...popaprana w te i z powrotem. 
Nagle na korytarzu pojawili się policjanci. 
- Dobry. Która z pań to Eleanor Calder? - Teraz to mnie zaskoczyli,....

----------------------------------------------
Macie :* 

Taki kryminał :P

Czyżbym wołała Jewel??? Ach... Taaaak <333
JJ :**

Pozdrawiam
Pierniczek :* <333

Rozdział 34

Oczami Cassie 
Wpadliśmy do szpitala jak stado słoni. Jesteśmy super inteligentni, bo zamiast pójść do recepcji, to zaczęliśmy szukać Elene. Chodziliśmy po budynku jak jakieś niedorozwoje. A zapomniałam wspomnieć, że zabraliśmy po drodze Victorie. 
- Rozdzielmy się. - powiedział Liam. 
- Dobry pomysł. - stwierdziłam. 
- To jest nas 8. Na dwie grupy. Ja, Vic, Kate i Lou. Cassie, Harry, Zayn, Niall. - powiedział. 
- Ja nie dam rady. - załamała się KT. 
- Ja też. - stwierdziła Vic. 
Nie było łatwo. Dziewczyny naprawdę były w kiepskim stanie. Ja starałam się zachować zimną krew. Chciałam być silna dla nich. One nie zasłużyły na to. 
- Liam, Lou zostańcie z nimi. Chłopaki ze mną. Niall i ja idziemy na samą górę, Zayn i Harry na 1 piętro. 
- To chodźmy. - powiedział Zayn. Poszłam do schodów, ale chłopcy mnie zatrzymali. 
- Cas? Gdzie idziesz?  - zapytał blondyn. 
- Na górę.  
- Windą będzie szybciej. - stwierdził Hazz.
- Em, ale ja wolę schodami. - wymyśliłam. 
- Niby czemu? - drążył temat Zayn.
- Um... Bo ja... Nie wiem, czy mnie nie zgwałcicie! zawsze możecie ją zatrzymać i mnie wykorzystać. - wypaliłam. 
- Ja się ciebie boję, więc... To prędzej ty nam zrobisz krzywdę. - stwierdził Nialler. Aww... słodziak.
- Kpisz sobie? 
- A on? - wskazałam na Hazze. 
- No on jest do tego zdolny. - powiedział Malik. - Ale mamy ważniejsze sprawy na głowie. 
- Co?! Nie zrobiłbym ci tego! - oburzył się Harry. - Nie jestem jakimś pedofilem. 
- No ja nie wiem. - odparłam. 
- Podaj prawdziwy powód. - domagał się Zayn.
I co miałam mu powiedzieć, że boję się wind?! Wrogom nie udziela się takich informacji! Każdy to wie. Z resztą, to chyba dość krępująca sprawa. Mam traumę z dzieciństwa i tyle. Sorry, ale kto normalny boi się windy? Uznali by mnie za wariatkę. Myśli krążyły po mojej głowie, normalnie tornado w mózgu. A jak utkniemy? A może będzie dobrze? 
Zrezygnowana poszłam do chłopaków. Stanęłam przed windą i czekałam, aż zjedzie. Dynks! Drzwiczki się otwierają i wolnym krokiem weszliśmy do pomieszczenia. Pech chciał, że nikogo poza nami nie było. Nagle coś nami szarpnęło.
- Mówiłam, żeby tu nie wsiadać. Teraz umrę śmiercią męczeńską z takim idiotami jak wy!! 
- Wow! Uspokój się. Zatrzymałem tylko windę. - powiedział Zayn.
- Co Zrobiłeś?! - wycedziłam.
- Zatrzymałem windę. - wytłumaczył jakbym była nie rozumna.
- Nie jestem niedorozwojem! Powaliło cię do końca? Musimy znaleźć Elene i Poppy!
- Najpierw nam powiesz, dlaczego nie chciałaś wejść do windy. Hm...?  - drążył temat mulat. Pan "muszę wiedzieć wszystko" się znalazł.
- Nie twój interes. - odparłam. - Niall, wszystko oki? - zwróciłam się do blondyna.
- Um... Tak. Tu jest duszno i ciasno...
- Rusz dupę i włącz tą zasraną windę! - wydarłam się na Malika. - Niall nam tu zaraz zejdzie! I ja też. - dodałam szeptem.
- Nie ma mowy. Nialler wytrzymasz? - zapytał, a w jego głosie wyczułam troskę. Prawda, jeśli chodzi o Horanka, to Zayn był bardzo opiekuńczy. Złego słowa nie mogę powiedzieć, ale ten palant też jest bardzo uparty. Blondyn mnie przytulił, a ja odwzajemniłam uścisk. Szkoda mi się go zrobiło. W sumie to ja Niall'a lubiłam, jest dobrym przyjacielem. Ze względu na niego i tylko na niego (Co się z tobą dzieje? Zaczynasz mieć serce...) postanowiłam im wyjawić tą tajemnicę.
- Niech ci będzie. Boje się wind. - szepnęłam. - Zadowolony?
- Czemu boisz się wind? - zapytał Harry, który był dość cicho jak na niego.
- Trauma z dzieciństwa. - mruknęłam.
Oderwałam się od Niall'a i teraz cała trójka gapiła się na mnie, jak na eksponat w muzeum. Czy ja wyglądam jak przedmiot, w który można  bezczelnie wlepiać gały?
- Kurwa Malik rusz dupsko i włącz tą windę!!! - wrzasnęłam.
Zayn milcząc nacisnął przycisk i ruszyliśmy.
- Jeśli komuś to powiecie...
- To zostanie między nami - zapewnił mnie Hazz. Uśmiechnęłam się do niego i po chwili zatrzymaliśmy się. Drzwi się otworzyły i chłopaki chcieli już wysiadać, kiedy pociągnęłam Zayna i szepnęłam mu do ucha:
- Zemszczę się. - Usłyszałam jak przełyka ślinę i pozwoliłam mu odejść.
Pojechałam z moim towarzyszem na kolejne piętro. Szukaliśmy Elene, ale nigdzie jej nie było. Nagle telefon Niall'a zadzwonił. Horan chwilkę pogadał i zwrócił się do mnie.
- To był Harry. Znaleźli ją.
Biegiem ruszyliśmy do chłopaków i już po paru minutach byliśmy przy nich. Li, Lou, Kate i Vic już tam byli. Kate płakała w ramionach Louis'a, a Victoria wtuliła się w Liam'a. Ja od razu dorwałam się do Elene. Starałam się ją pocieszyć, ale żadne słowa nie są w stanie stłumić bólu. Nie da się. Nic nie poprawi nam humoru, dopóki nie dowiemy się jak Poppy. Czekaliśmy w milczeniu na jakieś wieści. Kolejni lekarze i pielęgniarki biegali w tą i z powrotem. Nikt do nas nie podszedł, nic nie powiedział. Nagle doszedł do nas starszy mężczyzna.
- Państwo są od Poppy Montgomery?
- Tak. - kiwnęłam głową.
- Wasza przyjaciółka przeszła ciężką operacje. W tej chwili jest w śpiączce. Trudno nam jest cokolwiek określić. Dopiero kolejne dni będą decydujące, aczkolwiek wszystko jest na dobrej drodze.
- Możemy ją zobaczyć? - zapytała KT.
- Tak, ale nie długo. Nie chcemy jej zamęczać. - facet odszedł, a wszyscy ruszyli do pokoju Pop. Wszyscy tylko nie ja. Podbiegłam do tamtego lekarza.
- Niech pan zaczeka! - krzyknęłam.
- Coś się stało? - zapytał.
- Jakie są szanse? Tylko szczerze... - jego twarz zbladła. Doktor zmarszczył czoło. - Bardzo małe, ale nadzieję trzeba mieć. Przeszła poważną operację, nie łatwo z tego wyjść.
- Dziękuje - wyszeptałam. Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam ze szpitala. Nie byłam gotowa zobaczyć Poppy. Jeszcze nie teraz. Usiadłam na schodach przed wejściem do szpitala i rozpłakałam się. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że długo nie wstawiałam, ale ciężko jest coś wymyślić pod taki temat. Szczególnie, że ostatnio mam dobry humor i nie myślę o takich rzeczach. Mam nadzieję, że wam się spodoba. 
Pozdrawiam, Misia :>

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 33

Oczami Elene
Zaczęłyśmy się bawić, ale Poppy nagle nam zniknęła. Postanowiłam jej poszukać. Chodziłam po klubie, zaglądając do każdego zakątka pomieszczenia. Nigdzie jej nie było. Jakby się rozpłynęła. Ostatnim miejscem jakie przyszło mi do głowy, to dwór. Skierowałam się do wyjścia. Niestety trudno mi było przejść przez tłum tańczących ludzi. Przepychałam się przez kolejne istoty, dotykając ich lepkich, spoconych ciał. FUJ! W tym tłumie dostrzegłam Kate i chłopców. Szybkim krokiem do nich doszłam i poinformowałam o zaistniałej sytuacji. Dziewczyna się zmartwiła, a chłopcy stwierdzili, że i tak chcą stąd wyjść. Nagle mój telefon zawibrował. Spojrzałam z nadzieją na wyświetlacz, że to Poppy, ale myliłam się. Dzwoniła Cas. 
<rozmowa>
- Halo, Cassie. Gdzie jesteś?
- Elene!! Szybko chodźcie tu! Poppy leży ranna. - usłyszałam spanikowany głos dziewczyny. 
- Co?! Dobra gdzie jesteś? 
- Przed klubem. 
- Zaraz będę. - powiedziałam i rozłączyłam się. Niewiele myśląc pociągnęłam za sobą towarzyszy i szybko jak struś pędziwiatr wyszliśmy z klubu. To co ujrzałam, zszokowało mnie. Ciało Poppy bezwładnie leżało na ziemi, pozbawione koloru i blasku. Jej twarz była spokojna jak nigdy. Nad blondynką klęczała Cassie, która próbowała zahamować krwotok i płakała. Chłopcy zaczęli panikować, a my podbiegłyśmy do dziewczyn.
- Kate dzwoń po pogotowie! - rozkazała Cas.
- Ok ok. - opowiedziała dziewczyna, wyjmując telefon. 
- A jak ona nie żyje. - powiedział Niall.
- Uspokój się. Myślę, że uda się ją uratować. - odparł Liam, który był równie przerażony jak blondyn. 
- A jak nie?! - wrzasnął Zayn. 
- Nawet tak nie mów! - krzyknął Louis, który próbował zachować zimną krew i pocieszał zapłakanego Harrego. 
- Uciszcie się! - zdenerwowałam się. 
- Cas, wiesz co robić? Lepiej zaczekajmy na pomoc. 
- Próbuję ratować jej życie, a ty mi mówisz, że mam odejść i spokojnie czekać?! - oburzyła się dziewczyna. - Od razu herbatkę wypijmy! - dodała. 
- Pogotowie zaraz będzie. - poinformowała nas Kate. 
- Elene spróbuj ją wybudzić. - zwróciła się do mnie Cas. Jej ręce były całe zakrwawione. - Kate, pomóż jej. 
- Poppy, zbudź się. Kochanie, spójrz na mnie. - zaczęłam delikatnie potrząsać przyjaciółką. 
- Błagam, obudź się. - rozpłakała się KT. 
Po ledwo otworzyła oczy, ale jej spojrzenie było puste. 
- Tak, kotek. A teraz mów do mnie. Cały czas do mnie mów. - kontynuowałam. 
- Gargamel złapał smerfa. - wydukała. Niezbyt zrozumiałam, gdyż plątał jej się język. 
- Tak, tak. - zachęcała ją Kate. - Mów dalej. 
- I on się boi. Niech go ktoś ratuje... - przerwała, co niezbyt mi się spodobało. - Tęcza, gwiazdy. Jednorożec. - szepnęła, a jej powieki zaczęły się powoli zamykać. 
- Nie, nie, nie!!! Poppy obudź się! - krzyczałam, ale to nic nie dało. Potrząsałam jej ciałem, a nawet dałam jej z liścia! Nic nie pomagało, zero reakcji. Moja nadzieja gasła z każdą sekundą. Cassie nadal majstrowała przy blondynce, a głupia pomoc nie przyjeżdżała. Co za ludzie?! Nagle usłyszałam odgłos syreny. To pogotowie. 
- Wreszcie!!! - ucieszył się Niall, jakby to było jakieś zbawienie. Bo w sumie było. Wszyscy ludzie nagle wyszli przed budynek. Zaczęło się zamieszanie. Krzyki przerażenia, płacz, oskarżenia. Obok nas nagle pojawiła się karetka. Ratownicy wyskoczyli z wozu i podbiegli do nas. Odciągnęli nas od Poppy, po czym wzięli ją na nosze i wprowadzili do karetki. Jeden z nich podszedł do nas. 
- To wy dzwoniliście po pogotowie? - zapytał. 
- Tak. - potwierdziła KT. 
- Znacie tą dziewczynę? Wiecie co się tu wydarzyło? - dopytywał. 
- To nasza przyjaciółka Poppy. Znalazłam ją w takim stanie. - wydukała Cas.
- W takim razie pojedziecie z nami. - odparł i ruchem ręki wskazał nam drogę do karetki. Niestety wszyscy się nie zmieściliśmy, więc wyszło na to, że ja pojechałam z Poppy, a reszta za nami autem. Po 20 minutach dojechaliśmy do szpitala. Lekarze przejęli Pop, a ja zostałam zmuszona czekać w poczekalni. Długo siedziałam bezczynnie, a po mojej głowie krążyły nieprzyjemne myśli. Bardzo się bałam. Poczułam jak po moim policzku spływa pojedyncza łza. A po niej kolejna i następna, aż kompletnie się rozryczałam. Nagle wpadli pozostali...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam :* Długo nie pisałyśmy, ale musicie nas zrozumieć. Zastanawiałyśmy się, czy jest sens. Jednak postanowiłyśmy dokończyć bloga. Cieszycie się? Hm... Ja tak!!! A i dziewczyny przepraszam, że napisałam za Natalkę, bez waszej wiedzy, ale nie mogłam się jakoś dobić. Przepraszam... Jeśli się nie podoba to usunę. 
Pozdrawiam Misia :>

czwartek, 30 maja 2013

To od Natalki...

Hej tu MyCocainexx przepraszam, że nic nie napisałam ale muszę odejść z bloggera prawdopodobnie na zawszę gdyż moi rodzice rezygnują z umowy. Dlaczego? Bo ja ich prosiłam. Zauważyłam, że ostatnio za dużo czasu poświęcam internetowi. Więc przepraszam jeszcze raz za to, że nie ma kontynuacji, a tylko epilog to z mojej winy.
 Marta nie chcę żebyś odchodziła. Dlaczego? Bo ... .. nie możesz zostawić pierniczka i misi samych. 
Kocham was Natalia 
mam nadzieję, że może kiedyś do was wrócę..

Rozdział 32

Oczami Poppet
Impreza, ach impreza. Co za czasy. Impreza najlepsze słowo na świecie. Kocham je impreza. Mogę tak w kółko? Tak. O zajebiście, a więc impreza.... Dobra koniec bo mnie zaraz jebnął z jakiejś siekiery czy coś i będę wąchać kwiatki od spodu. 
- Macie godzinę na przygotowanie się - powiedział Liam a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Ciebie chyba popierdoliło - powiedziałam oburzona.
- A co za mało? Nie wyrobicie się? - zapytał przejęty.
- Nam starczy 10 minut pajacu - powiedziała Kate, po czym wyszłyśmy z samochodu. Szybko poszłyśmy do domu Cassie i poszłyśmy się ubrać. W trybie express ubrałam się w to i zeszłam na dół. Spojrzałam na zegarek i szczęśliwa zobaczyłam, że pobiłam swój rekord w ubieraniu czyli 4,5 minuty. Po chwili dziewczyny też już były gotowe. Jak, że nie chciało nam się czekać na ten zastęp owiec to pojechałyśmy do klubu taksówką. Jak tabun rozszalałych fanek wpadłyśmy do środka i zaczęłyśmy się bawić. Dziewczyny już pierwszą kolejkę miały za sobą. Ja dzisiaj postanowiłam się pobawić w Mammy Heart i nie pić. Zaczęłyśmy tańczyć i nie powiem zabawa była doskonała. Dopóki jakiś mop w wersji damskiej nie wpadł na mnie i nie wylał zawartości swojej szklanki na moja sukienkę.
 - Ja pierdole, co za chujnia a nie klub - wrzasnęłam.
- To samo mogę powiedzieć o idiotkach, które tu wpuszczają - powiedział mopiszcz, przemądrzale.
- Uważaj na słowa. Jedyną idiotką w tym towarzystwie jesteś ty - stanęła w mojej obronie Kate.
- A ty się nie wpierdalaj, bo to nie ty tu rządzisz - ciągnęła swój jakże nudny wywód.
- Ty tym bardziej - warknęłam.
- Chodź nie warto - Elena próbowała załagodzić sytuacje.
- Tym razem nie odpuszczę. Niech przeprosi.
- Sama przeproś - powiedział plastik z mopem na głowie.
- Ciebie? Chyba kpisz
- Nie mnie - zaczęła tym swoim wywyższającym się tonem. - Cały klub, że nie umiesz tańczyć.
- I ci kurwa zapierdole - wrzasnęłam i rzuciłam się na nią, ale Kate w porę mnie złapała.
- Chodź nie warto - szepnęła i wyciągnęła mnie z klubu.
- Papa - szmateks narodowy pomachał mi na do widzenia.
- Zemszczę się - wysyczałam i wyszłam z klubu za dziewczynami.
- łap  - rzuciła ciuchy w moją stronę Cassie.
- Dzięki - powiedziałam i przebrałam się szybko w to odsłaniając tym samym większość moich tatuaży. - No to teraz się policzymy - krzyknęłam i zanim dziewczyny zareagują wbiegłam do klubu od razu podbiegając do konsoli DJ. - Hej Matty - przybiłam mu piątkę.
- O kogo ja widzę Popson - powiedział uśmiechając się - Czego sobie życzysz.
- Pojedynek taneczny.
- Okej - wyciszył muzykę i zaczął mówić do mikrofonu - Jest tu ze mną piękna dziewczyna i chcę wam ona coś oznajmić - podał mi mikrofon.
- ta zniewaga krwi wymaga, więc niewydymana dziewojo zapraszam na pojedynek taneczny - krzyknęłam a ludzie w klubie wrzasnęli zadowoleni. Zaraz na środku znalazło się dużo wolnego miejsca, a tamta pizda już tam stała.
- No zapraszam - powiedziała pewna siebie.
- No to kurwa zapraszam - zeskoczyłam do niej. Nagle do nas podbiegło One Direction.
- Co wy robicie - zapytał Harry.
- To co trzeba. No to wojna a za sukienkę pożałujesz - powiedziałam.
- Danielle co zrobiłaś - zapytał się jej Liam.
- DJ puść muzykę a wy się odsunąć zaraz pokaże tej nic nie wartej głupiutkiej dziewczynie kto tańczy najlepiej.
- Matty dawaj- krzyknęłam w jego stronę a on puścił muzykę. Zaczęłyśmy tańczyć. Wykonywany był krok po kroku.

 - Przykro mi wygrywa Poppy - wrzasnął DJ. Podeszłam do tej pizdy i stanęłam przed nią.
- I kto nie umie tańczyć. Teraz przepraszaj cały klub suko - powiedziałam, a ona tracąc pewność siebie uciekła z klubu - I kurwa nie racz nigdy więcej wylewać czegoś na mnie bo ci zajebie.
- Widzę kryminalistę, ja widzę kryminalistę - powiedział zdziwiony i przestraszony Niall. A chcecie się pośmiać. Niedawno to odkryłam. Ta farbowana blondyna to mój kuzynek. Ale jak to mówią rodziny się nie wybiera. Tak to jest to.
- Ale masz fajne tatuaże - powiedział ten wyblakły mudżyn a ja zjebałam go wzrokiem.
- Nie patrz na mnie i moje ciało - powiedziałam - One nie księga do której zagląda barachło. Wyszłam z klubu przewietrzyć się. Dziewczyny znów wkręciły się w wir zabawy, a ja co siedzę jak jakaś ciota pod klubem i chyba czekam na okazję, albo okazja czeka na mnie. Wyjęłam z torebki jednego papierosa i odpaliłam. Zaciągając się dymem zastanawiałam się nad sobą. Na swoim zachowaniem. Nosz kurwa znów złapałam doła. Spojrzałam na bransoletkę od rodziny i strasznie za nimi zaczęłam tęsknić. Wyjęłam telefon i wykręciłam numer do mojej siostry. Odebrała po 2 sygnale.
- Halo?
- Kopyta ci walo - krzyknęłam i wybuchnęłam śmiechem.
- Poppy to ty - zapytała szczęśliwa - Nawet nie wiesz jak za tobą tęsknie.
- Ja też. Aktualnie chciałabym się do ciebie przytulić i wypłakać.
- Oj zobaczysz wszystko się ułoży.
- Wierzę ci - powiedziałam smutno.
- Kurczę kotek muszę kończyć, ale za 30 minut zadzwonię.
- Dobra czekam - rozłączyłam się i wywaliłam peta. Byłam tak pochłonięta w myślach, że nawet nie zauważyłam dwóch postaci które się do mnie zbliżyły.
- Teraz pożałujesz - wysyczała jakaś kobieta. Odwróciłam się i zobaczyłam damską wersję mopa z jakimś chłopakiem.
- Już bo - powiedziałam i znów zaczęłam obserwować nocne niebo. Nawet nie wiem kiedy chłopak zbliżył się do mnie. Nagle poczułam ból. Spojrzałam w dół i zobaczyłam wbity nóż prosto w mój brzuch. Próbowałam go wyjąć, ale z utraty krwi straciłam przytomność. Widziałam tylko ciemność.

-____________________________________________________________________________-
Czy moje postać przeżyje? Nie mam pojęcia to już nie należy do mnie. Pragnę się z wami pożegnać. To jest właśnie taki pożegnalny rozdział ode mnie. Tak, to prawda odchodzę. Wrócę nie wrócę? O to jest pytanie. Niby mam czas na zastanowienie się do końca weekendu, ale jak coś pragnę już się z wami pożegnać. Jesteście kochani że czytaliście to coś co pisałam. Trudno mi się z wami rozstawać no ale cóż czasami tak bywa. Kocham was :** Bye. Może jeszcze kiedyś się zobaczymy, może tu wrócę nie wiem. To już nie jest w moich rękach. I taki obrazek na pożegnanie ode mnie dla was:



wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 31

Oczami KT
Acha, eche, makarena!!
Cassie wariatka pełno etatowa Amore powraca! acha...eche... makarena ołje...
Jednak moje zdolności się czasami przydają :D

No wiem, wiem  :D Jestem kochana... A wiecie co najzabawniejsze?! Że Dream Heart znów ISTNIEJE!! I to w rozszerzonym składzie!! Jestem Ja, Elene, Poppy, Cassie i Vicky <33 I teraz jesst już wszystko prawie dobrze.  Znów to samo trzeba będzie przeżywać!! Właśnie siedzimy u Simona. Cassie oczywiście na kolanach loczka i bawi się jego dołeczkami w policzkach. Rży jak koń po cukrze. A właśnie... co do cukru, to wiecie, że on jest zdrowy? NO na serio!! Ja go jem bez przerwy i zobaczcie!! Normalna jestem :D 
Ale wracając...  Ten paskowany szmaciarz cały czas się na mnie lampi. Normalnie jak Pies na szynkę. No wiem, wiem przytyłam 0.00002 kg, ale to nie powód, żeby od razu się na mnie gapić jak na przestępce!! To nie jest do .... podobne. Znów mówiąc.... Wracamy do wujka Simona i cioci Cher.
- Wuuuujku... A ile to dwa dodać dwa minus One Direction?? - zapytała Poppy.
- Tyle samo ile dwa dodać dwa minus Dream Heart.
- Woow... Mądry jesteś... - podsumowała Elene.
- Ale my jesteśmy chyba po coś innego... prawda? - zapytała Vicki.
- A tak, tak, tak... Proszę Was tu o podpisy.  - Podał nam kartkę. Na początku byłam ja.  Zaczęłam czytać na głos.  - Każdy z podpisanych poniżej będzie musiał:
 1) chodzić na randki z wybranym chłopakiem. 
2) Zgadzać się na wszelkie zmiany w wyglądzie. 
3) Rzadko kontaktować się z rodziną
4) Nagrać przynajmniej jedną piosenkę na album z One Direction. - Popatrzyłam na dziewczyny, wzięłam od Simona Marker i skreśliłam. 1, 3 i poprawiłam 2 na Zgadzać się na przynajmniej jeden dodatek ustanowiony przez Siebie... To podpisałyśmy.
- HAHAHA.... NIE. Ma być tak jak było.
- Albo tak, albo już więcej nas nie zobaczysz i pieniędzy z nas zarobionych też - zagroziła Cassie. Głośno przełknął ślinę, ale się zgodził. Jako, że się wszyscy ucieszyli, postanowiliśmy iść na imprezę. Chłopcy zadzwonili po Danielle i Eleanor. HAHAxD Ciekawie sie zapowiada....


------------------------------------------------------------
:D:D:D

Dawaj JJ, Dawaj JJ, Dawaj JJ, dawaj JJ....

Rozdział 30

Oczami Roxi
Obudziłam się na podłodze z wielkim bólem głowy. Moje ciało przeszywał nieprzyjemny chłód. No tak, byłam w samej bieliźnie... Szybko zerwałam się do łazienki, gdzie wyszykowałam się i pobiegłam w stronę domu. Zostawiłam moje kochane zwierzątka na pastwę losu! Pojawiłam się w chałupie, gdzie napadły mnie moje miśki. Dałam im jedzonko i uwaliłam się na kanapę. Po chwili spostrzegłam małą karteczkę leżącą na szklanym stoliku. Rozwinęłam ją, zaczęłam czytać. 

Spotkajmy się dzisiaj o 14:00 w biurze. 
S.C

Kątem oka spojrzałam na zegarek, który wskazywał 13:30. No ekstra! Znowu sprintem wybiegłam z domu krzycząc: "Rocky nie siedź w internecie! Lucky zero TV, to ogłupia!" Skierowałam się w stronę tego biura. Powinnam zostać biegaczem! Po 20 minutach dotarłam do wielkiego, szklanego budynku. Tak, to była siedziba Simon'a. Niepewnie przekroczyłam próg drzwi i podeszłam do recepcji. Przy biurku siedziała szczupła blondynka z sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Jestem umówiona z panem Cowell'em. - powiedziałam oschle.
- Już panią oczekuje. - odezwała się. Jednym ruchem ręki wskazała mi drogę. Wjechałam windą na 10 piętro, gdzie była kolejna recepcja. Tym razem obsłużyła mnie krótko ścięta brunetka.
- Proszę chwilę zaczekać. Pan Cowell zaraz panią przyjmie...
Nic nie odpowiadając usadowiłam się na ogromnej, białej sofie tuż pod ścianą. Miałam rewelacyjny widok na akwarium. Przypatrywałam się różnokolorowym rybkom, które z niewiarygodnym spokojem pływały ławicowo. Tą ciszę przerwała kobieta.
- Może się pani napije wody? - zaproponowała. Spojrzałam na nią i już miałam jej odpowiedzieć lecz ktoś mnie uprzedził.
- To nie będzie potrzebne. - usłyszałam dobrze znany mi męski głos. Nie miałam żadnych wątpliwość, że należał on do Simon'a. - Roxanne, zapraszam.
Weszłam do olbrzymiego gabinetu. Usiadłam na krześle przy biurku, na przeciwko mężczyzny. 
- Po co mnie wezwałeś? - spytałam obojętnym tonem, choć na prawdę mnie to ciekawiło.
- Myślę, że możemy zrezygnować z umowy. Za to omówić powrót Dream Heart w starym składzie.
- Nie rozumiem. - odparłam. Simon zaczął przeszukiwać swoje rzeczy. Po krótkiej chwili wyjął jakąś gazetę i wręczył mi ją do ręki. Zerknęłam na stronę tytułową. Było tam zdjęcie, chyba z wczorajszego dnia i tytuł: "Wielka tajemnica, czyli powrót z do świata żywych". Dodali też moje stare zdjęcie i jakiś artykuł.
- I co zamierzasz teraz zrobić? - doszło do mnie pytanie.
- A co mi pozostaje?! Muszę natychmiast wyjechać.
- Cassie, przecież da się wszystko sprostować. Możesz wrócić do zespołu...
- Chyba mnie nie zrozumiałeś. - przerwałam - Nie możesz nic z tym zrobić! Ja znowu muszę się ukrywać. Dawaj tą umowę. 
Simon spojrzał na mnie niepewnym wzrokiem. Nie ukrywał zaskoczenia. Powoli wyciągnął dokument i podał mi. Już miałam podpisywać, kiedy wpadły te małpy. Znaczy Lou, Niall, Zayn i Harry. 
- Cześć Cas - rzucił w moją stronę Louis i zwrócił się do Simon'a. - Simon! Liam ma... Chwila. - przerwał i popatrzył na mnie. Czułam spojrzenia jeszcze trzech debili na mojej osobie. 
- Z z z z z ZOMBIE!!! - wydarł się szelek i zerwał się do ucieczki. W samą porę zatrzymałam go. 
- Siedź cicho. - wycedziłam. W tej chwili do pokoju wbiegły Poppy, Kate, Elen i Li.
- Super! Może Victoria się tu jeszcze pojawi i będzie komplet! - powiedziałam z sarkazmem. Nagle rozległo się ciche pukanie, a do pokoju wszedł nie kto inny jak sama Vic. I znowu poczułam wlepiające się we mnie gały. 
- Cassie... Przecież ty... - zaczęła mówić.
- Tak, tak wiem. Jestem trupem. - powiedziałam. Cała widownia była w wielkim szoku. Myślałam, że będzie trzeba wezwać karetkę, ale obyło się bez tego. Victoria podbiegła do mnie i cała zapłakana przytuliła mnie. Po skończeniu okazywania tych czułości, przez dwie godziny tłumaczyłam wszystkim co i jak. Kiedy historia mojego życia dobiegła końca, wszyscy siedzieli w milczeniu.  Ja tą jakże ekscytującą ciszę przerwałam, wtranżalając się na kolana Styles'a. Chłopak był zaskoczony. Też bym była, ale cóż...
- Uśmiechnij się - rozkazałam. Harry bez zbędnych oporów wykonał polecenie. Dotknęłam jego dołeczków. - Dobrze, a teraz przestań się uśmiechać. 
- Ale...
- Nie gadaj tylko rób.- przestał się szczerzyć. - A teraz znowu się uśmiechnij.
Moje palce zostały wciągane jakbym utknęła w ruchomych piaskach.
- Jej! Ale fajnie! - pisnęłam z zachwytu. No co? To naprawdę niesamowite uczucie. Potem zaczęłam dźgać go paluszkiem w policzek. Byłam pewna, że za tymi jego dołeczkami kryją się kosmici. Albo jest mutantem!!! 
- Cassie, podpisujesz tą umowę czy nie? Muszę jeszcze omówić kilka spraw z Victorią. - odezwał się Simon.
- Dobra, daj to i spadam. - wyciągnęłam rękę w jego stronę i wzięłam dokument. 
- Jaką umowę? - zainteresowała się Kate. 
- Nieważne. - odpowiedziałam. Nagle mop wyrwał mi kartkę i zaczął czytać nagłos. Po chwili znowu spojrzenia ludzi utkwiły na mnie. 
- Nie mów, że zamierzasz to podpisać. - powiedziała oburzona Pop.
- Yyyy, tak. - odpowiedziałam. 
- Zwariowałaś?! Dopiero cię odzyskałyśmy! - wrzasnęła Elen.
- A my nie pozwolimy ci odejść. - dodał Hazza i wrzucił kartkę do niszczarki. 
- Pojebało cię!!! - wydarłam się. - Czemu to zrobiłeś? 
- Bo chcę Cassie, a nie Roxi. Chcę aby wróciła tamta wariatka, która biła mnie kijem baseballowym. 
- Proszę cię Cas. Wróć do nas - błagały dziewczyny. Miałam spory mętlik w głowie. Uwaliłam się na kanapie i poryczałam się. 
- Pierwsza opcja była najlepsza co? - zaczął Cowell - Nie było źle. Miałaś przyjaciół, pracę. Żyłaś normalnie, zamiast uciekania i męczenia się poczuciem winy. 
Wtedy do mnie dotarło, że Simon ma rację. On nie chciał mnie kryć, tylko udowodnić mi, że się pomyliłam. Wstałam i wypowiedziałam takie słowa: Cassie Amor powraca... 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Podobał się rozdział? Przepraszam, że tak długo, ale mam dużo na głowie. Proszę o komcie :* 
Misia :>

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 29

                                            Oczami Eleny

Kużwa, kużwa, kuźwa.. Obudziłam się w samym staniku i majtkach w pokoju hotelowym.
- Boże co ja wczoraj robiłam? - wymamrotałam do siebie i wstałam z niewygodniej podłogi.
Z pulsującą głową i tymi innymi poczłapałam do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i wyszłam potykając się o zwłocza Cas/Rox, która chyba specjalnie się teleportowała, żeby mnie zabić. Gdy utrzymałam odpowiednią pozycję do chodzenia przeszłam nad Rox i chwyciłam swój telefon z miski. Tak pływał w płatkach śniadaniowych no nie moja wina mam nadzieję, że się najadł. Na szybkiego zamówiłam pizzę i ubrałam się. Wiecie po co mi fullcap czy jak to tam? Chcę zbić tych One coś tam coś z tropu. Gdy tylko przyszła moja pizza zapłaciłam za nią no i zaczęłam się zajadać. Oczywiście nie jestem samolubem i zostawiłam ponad połowę reszcie śpiochów po czym wyszłam z hotelu. Przechodząc obok pałacu Buckingham jeden z tych jak oni gwardzistów spojrzał na mnie i wybuchnął śmiechem. Pokazałam mu język i ruszyłam dalej. Zahaczyłam o park dla dzieci no wiecie taki placyk zabaw itp. Usiadłam na jednej z huśtawek i zaczęłam się bujać. Gdy byłam na idealnej wysokości wyskoczyłam i źle stanęłam na jednej nodze przez co skręciłam sobie kostkę.
- No Kuźwa!! - wrzasnęłam i potarłam obolałe miejsce.
Nagle koło mnie ktoś stanął gdyż zasłonił słońce.
- Możesz mnie nie zasłaniać? Chcę się opalić. - powiedziałam i podniosłam się po czym próbując odejść o mało co się nie przewróciłam.
- Powoli kowboju. - no tak i co jeszcze? Jakiś Lucky Luke ze mnie czy co?
- Eee.... Witaj buniu. - odpowiedziałam i odczepiłam jego rękę od mojego ramienia.
Jeszcze tylko braci Dalton brakuje. Pomyślałam i ruszyłam znów upadając na moją ukochaną ziemię -.-.
- Może ci pomóc? - spytał.
- A ty co papa smerf? - odpowiedziałam i poddałam mu rękę z nieukrywanym obrzydzeniem.
- Jednak mnie pamiętasz. - wyszczerzył się i pomógł mi wstać.
- Trudno nie zapamiętać mopa zamiast włosów na głowie. - odpowiedziałam.
- Nazywam się Liam, Elene. - powiedział lekko zdenerwowany.
- A nie Galiam? Galumb czy jakoś tak? - oparłam się wygodniej na jego ramieniu.
- Później to dokończymy teraz chodź do szpitala. - odpowiedział.
- Do czego?! - wrzasnęłam. - Nienawidzę szpitali. Nigdzie nie idę. - wyrwałam się mu i znów zaryłam głową w ziemię.
Normalnie jak tchórzliwy struś pędziwiatr czy inne emu albo jak Chojrak tchórzliwy pies.  Więc ten Łajlam czy jak mu tam znów pomógł mi wstać i wziął mnie na ręce. Chyba chciał zaoszczędzić kolejnych blizn i siniaków mojej twarzy.
- Ja nigdzie nie idę!! - wrzasnęłam. - Puść mnie!! - niczym małe dziecko zaczęłam go szczypać, a ten tylko zaczął się śmiać.


Kilkanaście minut i uszczypnięć później 
Wychodzę sobie właśnie z gipsem i fajną kulą. Wiedzieliście, że można sobie samemu zaprojektować kulę? Moja jest czarna z logami moich ulubionych zespołów i czachami.
- No i jak? - spytał ze zmarszczką zamiast ust ten no jak mu tam aa Liam.
- Mam fajną kulę. - odpowiedziałam  i wyszłam zostawiając pana zmarszczkę w korytarzu.
Wchodząc do windy krzyknęłam tylko : Zainwestuj w chirurga plastycznego!!
Mojemu zjazdowi w dół towarzyszył jego śmiech. Boże jak można tak się śmiać jak te hieny z króla lwa. Właśnie mowa o hienach ten inny podgatunek właśnie sobie stoi i cyka sweet focie na yy... nie wiem co.
- Mój Boże. - zdążyłam tylko powiedzieć,a oni już się na mnie rzucili.
Poczułam jak ktoś wyciąga mnie z tego tłumu i biegnie niosąc mnie na rękach.
- Dzięki. - powiedziałam gdy staliśmy przy tylnym wyjściu.
- Yhym... Chodź szybko bo zaraz nas znajdą. - odpowiedział.
Nie ma to jak bratać się ze swoim wrogiem uciekając przed wspólnym. Ale żeby nie było on nie jest nikim więcej niż pomocnikiem w ucieczce! 
------------------------------------------------------------------------------
Dupa wyszła i dupą pogania -.- Wiecie co nie mam pomysłu więc taki tam suchar... 
Wiecie czego dodaje czarodziej do zupy?
| |
\/
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
| |
\/
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Magi :D