Oczami Roxi
Obudziłam się na podłodze z wielkim bólem głowy. Moje ciało przeszywał nieprzyjemny chłód. No tak, byłam w samej bieliźnie... Szybko zerwałam się do łazienki, gdzie wyszykowałam się i pobiegłam w stronę domu. Zostawiłam moje kochane zwierzątka na pastwę losu! Pojawiłam się w chałupie, gdzie napadły mnie moje miśki. Dałam im jedzonko i uwaliłam się na kanapę. Po chwili spostrzegłam małą karteczkę leżącą na szklanym stoliku. Rozwinęłam ją, zaczęłam czytać.
Spotkajmy się dzisiaj o 14:00 w biurze.
S.C
Kątem oka spojrzałam na zegarek, który wskazywał 13:30. No ekstra! Znowu sprintem wybiegłam z domu krzycząc: "Rocky nie siedź w internecie! Lucky zero TV, to ogłupia!" Skierowałam się w stronę tego biura. Powinnam zostać biegaczem! Po 20 minutach dotarłam do wielkiego, szklanego budynku. Tak, to była siedziba Simon'a. Niepewnie przekroczyłam próg drzwi i podeszłam do recepcji. Przy biurku siedziała szczupła blondynka z sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Jestem umówiona z panem Cowell'em. - powiedziałam oschle.
- Już panią oczekuje. - odezwała się. Jednym ruchem ręki wskazała mi drogę. Wjechałam windą na 10 piętro, gdzie była kolejna recepcja. Tym razem obsłużyła mnie krótko ścięta brunetka.
- Proszę chwilę zaczekać. Pan Cowell zaraz panią przyjmie...
Nic nie odpowiadając usadowiłam się na ogromnej, białej sofie tuż pod ścianą. Miałam rewelacyjny widok na akwarium. Przypatrywałam się różnokolorowym rybkom, które z niewiarygodnym spokojem pływały ławicowo. Tą ciszę przerwała kobieta.
- Może się pani napije wody? - zaproponowała. Spojrzałam na nią i już miałam jej odpowiedzieć lecz ktoś mnie uprzedził.
- To nie będzie potrzebne. - usłyszałam dobrze znany mi męski głos. Nie miałam żadnych wątpliwość, że należał on do Simon'a. - Roxanne, zapraszam.
Weszłam do olbrzymiego gabinetu. Usiadłam na krześle przy biurku, na przeciwko mężczyzny.
- Po co mnie wezwałeś? - spytałam obojętnym tonem, choć na prawdę mnie to ciekawiło.
- Myślę, że możemy zrezygnować z umowy. Za to omówić powrót Dream Heart w starym składzie.
- Nie rozumiem. - odparłam. Simon zaczął przeszukiwać swoje rzeczy. Po krótkiej chwili wyjął jakąś gazetę i wręczył mi ją do ręki. Zerknęłam na stronę tytułową. Było tam zdjęcie, chyba z wczorajszego dnia i tytuł: "Wielka tajemnica, czyli powrót z do świata żywych". Dodali też moje stare zdjęcie i jakiś artykuł.
- I co zamierzasz teraz zrobić? - doszło do mnie pytanie.
- A co mi pozostaje?! Muszę natychmiast wyjechać.
- Cassie, przecież da się wszystko sprostować. Możesz wrócić do zespołu...
- Chyba mnie nie zrozumiałeś. - przerwałam - Nie możesz nic z tym zrobić! Ja znowu muszę się ukrywać. Dawaj tą umowę.
Simon spojrzał na mnie niepewnym wzrokiem. Nie ukrywał zaskoczenia. Powoli wyciągnął dokument i podał mi. Już miałam podpisywać, kiedy wpadły te małpy. Znaczy Lou, Niall, Zayn i Harry.
- Cześć Cas - rzucił w moją stronę Louis i zwrócił się do Simon'a. - Simon! Liam ma... Chwila. - przerwał i popatrzył na mnie. Czułam spojrzenia jeszcze trzech debili na mojej osobie.
- Z z z z z ZOMBIE!!! - wydarł się szelek i zerwał się do ucieczki. W samą porę zatrzymałam go.
- Siedź cicho. - wycedziłam. W tej chwili do pokoju wbiegły Poppy, Kate, Elen i Li.
- Super! Może Victoria się tu jeszcze pojawi i będzie komplet! - powiedziałam z sarkazmem. Nagle rozległo się ciche pukanie, a do pokoju wszedł nie kto inny jak sama Vic. I znowu poczułam wlepiające się we mnie gały.
- Cassie... Przecież ty... - zaczęła mówić.
- Tak, tak wiem. Jestem trupem. - powiedziałam. Cała widownia była w wielkim szoku. Myślałam, że będzie trzeba wezwać karetkę, ale obyło się bez tego. Victoria podbiegła do mnie i cała zapłakana przytuliła mnie. Po skończeniu okazywania tych czułości, przez dwie godziny tłumaczyłam wszystkim co i jak. Kiedy historia mojego życia dobiegła końca, wszyscy siedzieli w milczeniu. Ja tą jakże ekscytującą ciszę przerwałam, wtranżalając się na kolana Styles'a. Chłopak był zaskoczony. Też bym była, ale cóż...
- Uśmiechnij się - rozkazałam. Harry bez zbędnych oporów wykonał polecenie. Dotknęłam jego dołeczków. - Dobrze, a teraz przestań się uśmiechać.
- Ale...
- Nie gadaj tylko rób.- przestał się szczerzyć. - A teraz znowu się uśmiechnij.
Moje palce zostały wciągane jakbym utknęła w ruchomych piaskach.
- Jej! Ale fajnie! - pisnęłam z zachwytu. No co? To naprawdę niesamowite uczucie. Potem zaczęłam dźgać go paluszkiem w policzek. Byłam pewna, że za tymi jego dołeczkami kryją się kosmici. Albo jest mutantem!!!
- Cassie, podpisujesz tą umowę czy nie? Muszę jeszcze omówić kilka spraw z Victorią. - odezwał się Simon.
- Dobra, daj to i spadam. - wyciągnęłam rękę w jego stronę i wzięłam dokument.
- Jaką umowę? - zainteresowała się Kate.
- Nieważne. - odpowiedziałam. Nagle mop wyrwał mi kartkę i zaczął czytać nagłos. Po chwili znowu spojrzenia ludzi utkwiły na mnie.
- Nie mów, że zamierzasz to podpisać. - powiedziała oburzona Pop.
- Yyyy, tak. - odpowiedziałam.
- Zwariowałaś?! Dopiero cię odzyskałyśmy! - wrzasnęła Elen.
- A my nie pozwolimy ci odejść. - dodał Hazza i wrzucił kartkę do niszczarki.
- Pojebało cię!!! - wydarłam się. - Czemu to zrobiłeś?
- Bo chcę Cassie, a nie Roxi. Chcę aby wróciła tamta wariatka, która biła mnie kijem baseballowym.
- Proszę cię Cas. Wróć do nas - błagały dziewczyny. Miałam spory mętlik w głowie. Uwaliłam się na kanapie i poryczałam się.
- Pierwsza opcja była najlepsza co? - zaczął Cowell - Nie było źle. Miałaś przyjaciół, pracę. Żyłaś normalnie, zamiast uciekania i męczenia się poczuciem winy.
Wtedy do mnie dotarło, że Simon ma rację. On nie chciał mnie kryć, tylko udowodnić mi, że się pomyliłam. Wstałam i wypowiedziałam takie słowa: Cassie Amor powraca...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Podobał się rozdział? Przepraszam, że tak długo, ale mam dużo na głowie. Proszę o komcie :*
Misia :>
mój boże gubię się już
OdpowiedzUsuń