wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 41

Oczami Cassie
Czy to ptak? Czy to samolot? Nie, to niedźwiedź. Cóż musiałam nieźle zaszaleć jedząc czekoladę. Teraz muszę sprzątać ten burdel sama, bo Państwo Tomlinson płodzą potomka, Elene płacze w kanapkę, a chłopcy się ulotnili jak za skinięciem magicznej różdżki. Cudnie! Chyba wyrzucę łóżko Kate przez okno to wtedy może mi pomoże, a jak nie to przynajmniej będą mieli zmianę klimatu. Ale mniejsza o problemach seksualnych moich współlokatorek. Aktualnie wybieram się na randkę w ciemno, żeby zapomnieć o panie na H. Chyba zabiorę ze sobą El. Nie będzie tak przeżywać nie zdobycia  jej skarbu serca jakim jest blond włosy Irlandczyk.
*Date time*
Dlaczego oni zawsze muszą być tam gdzie my? Czy oni nie wiedzą że udajemy twarde, a w środku cierpimy? Hazza przyszedł z nową zdobyczą a Nialler zajada się owocami morza i gapi się na swoją niunie. Obie z nich są kompletnie puste, ale chłopcy najwyraźniej tego nie dostrzegają. Zdenerwowana zabrałam Elene do domu. Był to zły pomysł gdyż to co zobaczyłyśmy zszokowało nas jak jeleń na Antarktydzie. Lou i Zayn stali w dziwnych pozach Jak ich Pan Bóg stworzył, a ich ukochane śmiały się i mówiły coś o wygranym zakładzie. O nic nie pytając, choć jestem cholernie ciekawa o co chodzi, zaprowadziłam przyjaciółkę do pokoju. Zastanawiałam się gdzie są Li i Vicky. Są dwie możliwości. Albo mamy tutaj dźwiękoszczelne pokoje albo wyszli. Biorąc pod uwagę, że ostatnio Kate i Tommo bardzo hałasowali to pierwsza opcja odpada.
- Mam to gdzieś! Niech robi co chce! Mnie nie zależy! - krzyknęła w końcu Elene. 
- Okłamywanie mnie to jedno, ale samej siebie to inna sprawa - odparłam. 
- Przepraszam, ale nie wiem co robić - powiedziała zrozpaczona. Mocno przytuliłam przyjaciółkę. 
- Będzie dobrze, zobaczysz. 
W tej chwili do pokoju wpadł Harry i Niall. 
- Hej. Wiecie o co chodzi z tym zakładem? - zapytał roześmiany Nialler. 
- Nie. 
- Szkoda, byłem ciekawy - powiedział lokers. 
- To ich zapytaj - zaproponowałam. 
- Próbowaliśmy, ale wtedy dziewczyny zaczęły jeszcze bardziej się śmiać - odpowiedział blondyn. 
- A jak tam wasza randka? - zapytał Hazza. 
- Koszmar. A jak wasza? - zapytała przyjaciółka.
- Tragedia - powiedzieli chórem.
- Czyli wszyscy się zgadzamy, że miłość jest do bani - skwitowałam. 
- Nieprawda - zaprzeczył Niall - Ja wierzę, że ta jedyna jest blisko mnie. 
- To po kiego umawiasz się z pustymi lalami skoro wiesz kim ona jest?! - wydarła się Elene. 
- A wy po co szłyście na randkę z tymi tępakami?! - zdenerwował się Harry. 
- Miałyśmy powody. 
- Podaj choćby jeden powód - odparł loczek. 
- Może chciałyśmy zapomnieć o dwóch idiotach, którzy zawrócili nam w głowach a teraz ich nie obchodzimy?! 
Elene wyszła z pokoju trzaskając drzwiami, a chłopaki stali jak słupy. Nagle Horan zerwał się z miejsca i pobiegł za dziewczyną. Usłyszałam tłuczone szkło, a później już tylko głuchą cisze. Chciałam sprawdzić, czy coś się stało, ale Styles mnie zatrzymał. 
- Nie tak szybko. Zostajesz tu. 
- Chce zobaczyć co się dzieje. 
Wyrwałam się chłopakowi i pobiegłam do pokoju El. Tam zastałam uroczy obrazek. Mianowicie Niall i Elene całujących się pośrodku pokoju. Awww... Słodko. Cicho się wycofałam i wróciłam do swojego pokoju. Cieszyłam się, że nie było w nim żadnych nieproszonych gości. Położyłam się na łóżku, kiedy do mojego pokoju znów wkroczył Styles. Zamknął drzwi na klucz i spojrzał w moją stronę.
- Mam już dość! Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi?! - co za upierdliwy człowiek. 
- Może trochę jaśniej?
- Mówię ci, że mi się podobasz i chce z tobą być, ale ty nie. Powiedziałaś, że chcesz się bawić a nie angażować. Ustaliliśmy, że trochę poczekamy. Chciałaś żebyśmy spotykali się z innymi. Umówiłaś się na randkę i ja też. Jednak tobie znów coś nie pasuje. 
Hazz chyba skończył swój monolog... 
- Powiesz coś? 
- Ja... Poniosło mnie - wydusiłam w końcu. - Może byłam trochę zazdrosna. 
- Naprawdę? - uśmiechnął się. 
- Przestań się tak szczerzyć. 
- Dlaczego? To świetna wiadomość. Teraz wiem, że też coś do mnie czujesz i nie zaprzeczaj. 
- Nie chce cierpieć... 
- Nigdy bym cię nie skrzywdził. 
- Obiecujesz? 
- Obiecuje. 
Harry podszedł do mnie i czule pocałował. 
- Poppy transformacja! - usłyszałam. - O! Przeszkodziłam? 
- Nie - zachichotałam. 
- Aaaa! Maka Paka nie ułożył kamieni! 
Blondynka padła na kolana i zaczęła płakać. Jeśli Zdzisiek dał jej czekoladę to nie wróży to nic dobrego... Nagle reszta gromadki dołączyła do nas. Zayn wyrzucił kwiatka za okno, Lou schował się pod łóżko, a ja wzięłam poduszkę i rzuciłam nią w Kate. I tak zaczęła się bitwa. 
- Nie jesteśmy stuknięci, mamy tylko hysia... - podsumowałam jak mój idol kaczor Daffy. 

-----------------------------------------------
Chciałabym podziękować Natalce, która bardzo mi pomogła w napisaniu tego rozdziału. Oprócz fragmentu napisanego przez Nati, rozdział jest do kitu, ale ciii...  Liczę na komentarze. 
Pauline x 


2 komentarze:

  1. Suuupeeell!! <3
    Kto telaz?
    O kuna, może zajrzę na swoje blogi...

    xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahhahahha aż mi się przypomniała 1 ZM i kwiatek za oknem po ich lekcji hahahhaha. A tak poza tym to ja jednak idę ułożyć te kamienie, bo nadszedł czas mroku i bam wypadło w tej przeklętej ruletce, że czas na mnie w pisaniu, a że zjadłam dzisiaj kilogram michałków białych to mnie kuwa mać słowotok złapał i kuwa mać Gabryśka ja w kuwejcie jestem ;P Tada o to ja i mój mały świat tralalalal

    OdpowiedzUsuń